Adwentowy kalendarz - dzień 9

Widoków żadnych dzisiaj nie podziwiałam, bo wyjeżdżając przed świtem i wracając do domu mocno po zmroku, było po prostu ciemno. Ale od czego ma się męża, przecież na blogu zdjęcie musi być 😉.

Jeśli miałabym zmierzyć poziom intensywności z jakim minął mi dzisiejszy dzień, to w skali od 1 do 10 spokojnie mogę dać 10. Najpierw praca, a o tym jak wygląda Mikołajkowy dzień w przedszkolu chyba nie muszę nikomu mówić 😃. Potem szybciutko do dużego miasta na badania, a jak już ruszyliśmy się z domu to koniecznie trzeba zrobić rundkę po różnych dużych sklepach, w których jest to, czego nie ma gdzie indziej, a wizytę w nich już od dawna odkładaliśmy na później. 

Atmosfera już wszędzie mocno świąteczna, czyli trzeba trzymać się mocno za kieszeń, bo sklepy kuszą promocjami i okazjami z każdego zakątka. A jak patrzę na ten świąteczny wystrój, to przypomina mi się, jak jako dziecko mogłam tylko w telewizji  na amerykańskich filmach podziwiać to, co teraz rzuca się w oczy zaraz po wejściu praktycznie do każdego marketu. Ma to swój urok i lubię sobie pooglądać te różne bombki, gwiazdeczki i inne świąteczne cudeńka. 

Ozdoby ozdobami, ale nie one były celem dzisiejszych sklepowych wizyt. Tradycją już jest, że na naszym  świątecznym stole "musi" znaleźć się taki oto wypiek. A ponieważ zrobić sękacze to nie taka prosta rzecz, więc trzeba się po nie specjalnie wybrać. Najbliższy taki sklep to tylko 35 km od nas 🙃🙂.

Myśl na dzisiaj:

 „Gdy wyschnie ocean oczekiwań, siądziesz przy źródle radości”.

E. Tolle

Kliknij - to nic nie kosztuje, a Laurce zdrowie i życie ratuje.