No i mnie jesienne choróbsko dopadło i to w takim bardzo nie pasującym mi terminie. Do końca przyszłego tygodnia L4 co oznacza, że nie mam nawet jak pojechać na cmentarz, żeby posprzątać przy grobach. Pomodlić się za rodziców mogę i w domu, świeczkę też ktoś zapali, ale jednak czegoś w tym roku zabraknie. Nie ma co mówić, ale jednak pewne zwyczaje i tradycje są we mnie bardzo mocno zakorzenione i wcale nie mam ochoty tego zmieniać, ale z drugiej strony nic na siłę. Jest w tym roku jak jest i tyle i tak to muszę przyjąć.
A teraz już coś bardziej optymistycznego - na zdjęciach droga przez październikowy las dzisiaj podczas powrotu do domu od lekarza.
A to już zdjęcia "naszego" nieba.
I sezon na wygrzewanie się przy kozie i suszone nie tylko jabłka w pełni.
W czytaniu na ten moment jest:
Dopóki trwa zbiórka to klikam - dobry klik dla Laury.