Nie powinniście wierzyć we wszystko co tutaj wypisuję. Poprzedni wpis miał definitywnie rozliczyć się z zimą i rozpocząć wyczekiwany wiosenny sezon, ale niestety chyba nie udało się. Wtedy to była taka jednodniowa zapowiedź tego, co się ma wkrótce wydarzyć. I tak właśnie wyglądał u nas ostatni tydzień. A podobno nastała gdzieś wiosna :)
Taki zachód słońca miał zapowiadać ocieplenie... (według mojej interpretacji oczywiście i oczekiwań)
A tymczasem .... niespodzianka ...
... i tak nas też zastał pierwszy dzień wiosny . To już nie był jednodniowy epizod.
Widać, kto najbardziej cieszył się z takiej pogody :)
Wczoraj już było lepiej, słońce pomału przypomina sobie o nas a my zastanawiamy się czy ten śnieżny pan doczeka świąt ;)
I nasza Palmowa Niedziela ...
Na osłodę. Chyba nie ma w zimie nic lepszego. To też jeden z argumentów, dla których nie chcieliśmy kominka, tylko przygarnęliśmy kozę.
I wiadomość z ostatniej chwili - bałwan stracił głowę, ale już za ciemno na zrobienie zdjęcia. Jednak chyba nie będzie z nami świętował w tym roku.