Translate

poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Szachy

Jedna z moich ulubionych gier. Teraz niestety, jak córka w świat sobie poszła, znika z codziennego domowego słownika zawołanie - "może partyjka?". Zostaje granie weekendowe i okazjonalne. Niby można w internecie sobie pograć, albo z komputerem, ale nie lubię tak. Ta gra, w naszym domowym wydaniu to nie tylko przestawianie figur na planszy, to rozmowy, dyskusje, emocje i przeżywanie każdego ruchu i na koniec analizowanie partii.
W szachy graliśmy w domu od dziecka, potem w szkole średniej jeździłam na szkolne turnieje szachowe, nawet z sukcesami :) Teraz mogę przekazywać zamiłowanie do tej gry moim dzieciom w pracy. Największą satysfakcją jest, jak spotykam po jakimś czasie rodziców i opowiadają o tym, jak dzieci "męczą" ich w domu o granie, a ponieważ sami nie umieją grać albo nie bardzo mają ochotę na szachy, to zapisują dzieci do klubu szachowego. I wszyscy zadowoleni :)


Pełne skupienie ;)

Na rodzinnym spotkaniu w Smardzewicach - czerwiec 2019



niedziela, 30 sierpnia 2020

Dzwoniec

I są pierwsi podjadacze słonecznikowych ziarenek. W tym roku wyjątkowo to nie sikorki pojawiły się pierwsze, a dzwońce. Dzięki żółtozielonej barwie piórek, doskonale potrafią się zakamuflować na słonecznikowej główce czy liściach. A kiedy dzwoniec już się solidnie naje, to można posłuchać jego śpiewu.

Dzwoniec jeden, ...
... a nawet dwa dzwońce ;)


A jutro czas wrócić do pracy.  Koniec urlopu, koniec "planowania"  dnia na zasadzie zrobię coś, albo nie zrobię i długiego siedzenia po nocach. Czas na przestawienie rytmu dnia. Ale ja lubię swoją pracę, cieszę się już na spotkanie z moimi dzieciaczkami. Oby tylko znowu nas nie pozamykali w domach na społecznej kwarantannie. A tymczasem życzę miłej niedzieli :)


piątek, 28 sierpnia 2020

Gra wyobraźni

Dzisiejszy wpis sprowokowany został wczorajszym postem Stokrotki na jej blogu. Oglądając zdjęcia z kamieniami, którym Stokrotka nadawała nazwy, przypomniało mi się zdjęcie skały, które dawno temu  zrobiła córka i zadawała potem wszystkim pytanie - co na tym zdjęciu widzicie?
Nie napiszę teraz, co ja od razu zauważyłam, żeby niczego nie sugerować. Ale jestem bardzo ciekawa, czy jeszcze ktoś zobaczy to samo co ja? A może całkiem jeszcze coś innego podsunie wyobraźnia?  Zapraszam do zabawy :)



czwartek, 27 sierpnia 2020

Skrętnik

Wieje dzisiaj paskudnie. Nie lubię wiatru. Może grzać słońce albo padać deszcz, ale nie wiać.

Skrętnik. Kwiat dość popularny, ale dla mnie okazał się niespodzianką. Dostałam go jakiś czas temu od kuzynki w postaci trzech malutkich listków ze słowami "skrętnik dla ciebie". Przyznam, że nie miałam pojęcia, jak on w ogóle wygląda i co z tych listków ma wyrosnąć. Pewnie, że mogłam zajrzeć do internetu i sprawdzić, ale zawsze to zostawiałam na później. I tak dobrze ponad rok siedziały sobie te trzy listki w doniczce i  ani nie rosły, ani nie marniały. I nie wiem jak długo trwałby ten stan uśpienia, gdyby nie zmiana miejsca. Wystarczyło przenieść go do pokoju córki, żeby mógł wreszcie pokazać się w swojej całej okazałości. I tak myślę, że jeden skrętnik w domu, to stanowczo za mało, tym bardziej, że jego odmian i kolorów jest ogrom. Ale od czegoś trzeba zacząć 😉

Skrętnik - pierwszy w kolekcji i jak na razie jedyny ;)

Próbowałam dzisiaj coś pozmieniać w ustawieniach bloga, coś w wyglądzie, układzie ale co zmieniłam, to nie podobało mi się i po godzinie mieszania zdecydowałam, że zostaje tak, jak jest. Jedyna zmiana to wyświetlający się podpis przy moich komentarzach z "za moim oknem" na "elaj".


środa, 26 sierpnia 2020

Huśtawka pogodowa i plany domowe

Dzisiaj typowa huśtawka pogodowa. Najpierw wiało, potem padało, a teraz piękne słońce. W planach miałam  kosić, bo trawa w tym roku rośnie, jak szalona i nie daje odpocząć, ale przyszła chmura z pięknym deszczem i tyle z dzisiejszego koszenia. Niech pada i podlewa, bo wody brakuje, a koszenie będzie jutro, jak trawa przeschnie. A ponieważ prac wewnątrz domowych nigdy nie brakuje, na brak zajęcia raczej nie mogę narzekać. Tym bardziej, że to są już ostatnie dni urlopu i okazja, żeby  nadrobić trochę zaległości porządkowych. Na przykład od dawna czekający przegląd stryszku.


poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Park linowy

Na co dzień  staram się twardo stąpać po ziemi, ale czasami nachodzi mnie chęć wspięcia się tak parę metrów wyżej ;) Bardzo lubię parki linowe. Razem z córką wykorzystujemy każdą okazję, żeby trochę pochodzić po linach zaczepionych między drzewami. Im trudniejsza trasa, tym większe wyzwanie i satysfakcja. Pewnie przyjdzie taki moment, kiedy już nie  będę taka "piękna, młoda i wysportowana",  ale póki co, to pozwalam sobie na taką odrobinę szaleństwa. Niestety w tym roku nie udało nam się odwiedzić, żadnego parku linowego. Nawet nie wiem, czy w tym czasie pandemii w ogóle działały, więc ten rok jest rokiem bez linowych akrobacji. A zdjęcia z zeszłorocznych wspinaczek i wcześniejsze. Serdecznie pozdrawiam z wysokości :)




niedziela, 23 sierpnia 2020

sobota, 22 sierpnia 2020

Ścieżka, tęcza i niebo nad pastwiskiem.

Dawno już nie było tutaj zdjęcia naszej ścieżki. To jest dzisiejsze, świeżutkie. Nawet ja się załapałam, jak wracam ze spaceru z psami.


A w tym samym czasie, przede mną tęcza na niebie. Była tak duża, że nie udało mi się zrobić zdjęcia tak, aby uchwycić ją w całości.

I w ogóle dzisiaj  niebo nad nami prowokowało do zadzierania głowy do góry.


Według prognoz dzisiejszy dzień był ostatnim, takim gorącym dniem. Trochę też pogrzmiało i postraszyło burzą, ale nie było wiele deszczu. A jutro niedziela, dzień odpoczynku od prac w ogrodzie. W niedzielę lubię sobie robić plany, co zrobię w następnym tygodniu przy domu, a potem i tak z tych planów nie wiele wychodzi, bo każdy dzień pisze swój scenariusz.





piątek, 21 sierpnia 2020

Schody donikąd ...

Fajnie jest czasami móc zrobić coś, co tak naprawdę nie do końca ma jakiś sens. Całe życie się pilnujemy, rozliczamy, robimy rzeczy, które muszą mieć sens i zastosowanie. A ja tym razem postanowiłam wyłamać się i zrobić coś, bo taką akurat miałam fantazję. I tak  pracując przy skarpie wokół domu, budując na niej tarasy i kamienne murki w pewnym momencie doszłam do wniosku, że trzeba by coś tu urozmaicić, bo robi się za monotonnie. I w ten sposób powstał pomysł na schody, na widok których wszyscy zadają pytanie: a dokąd one prowadzą? No nie mam pojęcia! -  taka jest moja odpowiedź 😏.  Ale jakby nie było, to nawet całkiem, całkiem mi wyszły. Jeszcze tylko parę wiader kamyków do wyrównania stopni i można po nich wchodzić i schodzić bez umiaru 😁.

Hmm ..., zdjęcie trochę krzywe, ale jak zrobię lepsze to podmienię ;)


czwartek, 20 sierpnia 2020

Słoneczniki - zapowiedź końca lata.

Nie ma u mnie późnego lata bez słoneczników. Gdyby ich nie było, to tak, jakby lato ustąpiło miejsca jesieni bez zapowiedzi. Gdy już nasiona słonecznika dojrzewają, pojawiają się wtedy zgłodniałe sikorki i najadają się do syta. Oczywiście mogłabym je odganiać, albo zakryć słoneczniki czymś, ale nie robię tego. Wychodzę z założenia, że wystarczy i dla nas i dla nich. A poza tym, zakrywać tak piękne rośliny, jakoś to dziwnie.

W tym roku jest u nas wyjątkowo żółto, dzięki naszej psiej ogrodniczce Ronji (tutaj o tym wspominałam). I co ciekawe, ten zakopany przez nią topinambur, wyrósł w bardzo fajnych miejscach i wyszło nawet całkiem ciekawie :)





środa, 19 sierpnia 2020

Baśnie, bajki, bajeczki

Moja znajoma będąc u mnie kiedyś z wizytą, stwierdziła, że gdyby miała opisać moje mieszkanie (mieszkanie, bo to były jeszcze czasy mieszkania w bloku) użyłaby sformułowania "zbudowane z książek". No cóż, jeśli większość ścian zajęta jest przez regały z książkami, to trudno się z nią nie zgodzić. Lubię książki. Lubię nie tylko czytać, ale też otaczać się nimi. Często wracam do tych już przeczytanych, czytając ponownie całe lub tylko fragmenty. Jednym słowem potrzebuję książek do życia, prawie tak jak jedzenia. O różnorodności gatunków literackich znajdujących się na moich półkach, nie będę się rozpisywać, bo szybciej byłoby wymienić, te gatunki, których nie ma ;)  A dzisiaj chciałam powrócić do literatury dziecięcej. Z racji mojego zawodu, książki dla dzieci są jednymi z tych najczęściej czytanych. I nie tylko te współcześnie wychodzące, ale też te z mojego jeszcze dzieciństwa, a nawet i starsze.
Będąc jakiś czas temu w Centrum Historii Zajezdnia we Wrocławiu, zobaczyłam leżącą tam, jako eksponat książeczkę A. Tołstoja "Baśnie, bajki, bajeczki" i aż iskierka w oku mi się zaświeciła , przecież ja tę książeczkę dobrze znam! Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym natychmiast nie zapragnęła mieć jej w swoich zbiorach. Ale, że jestem też wybredna, to musi być to koniecznie wydanie takie, jakie miałam w rękach, będąc jeszcze dzieckiem. Czyli wydanie z przed 1970 roku, w twardej oprawie i w przyzwoitym stanie. No i sobie szukam :)

Zdjęcie kiepskie, bo zrobione na szybko telefonem właśnie tamtego dnia w "Zajezdni"
 "Baśnie, bajki, bajeczki" to rosyjskie baśnie spisane przez Tołstoja, w przepięknym tłumaczeniu Ireny Tuwim i ilustracjami Juliusza Makowskiego. Niektóre z zamieszczonych tam opowiadań, można znaleźć też i w innych zbiorach albo wydane pojedynczo. Moje ulubione to "Kogucik złoty grzebyczek" i "Domeczek".
 A są tam jeszcze i takie opowiadania:
 Ziarno bobu, Lis i zając, Kózka-zadziora, Nie ma kozy z orzechami, Bity wiezie niebitego, Wyścigi, Żuraw i czapla, Kot wojewoda, Wilczysko, Łapeć, Odwiedziny, Kot psot, Niedźwiedzia chałupa, Gliniany chłopiec, Kaczuszka, Siostrzyczka Hanusia i braciszek Jaś, Ociupinka-odrobinka, Wojna grzybów, Według rybki rozkazu, Ćwir-ćwir-ćwir na dąbrowie, Bocheneczek, Śnieżynka, Dzikie gęsi, Królewicz Jaś i wilk szary, O Kuźmie bogaczu, Królewna żaba.





wtorek, 18 sierpnia 2020

Na włoską nutę

 Będąc kiedyś na południu Włoch oczarowały mnie szpalery kwitnących oleandrów, rosnące przy autostradach. I gaje oliwne. Największe wrażenie zrobiły a mnie te stare, kilkusetletnie drzewa, z powykręcanymi pniami ale wciąż rodzące owoce. Chcąc zachować chociaż namiastkę  tej pięknej południowej roślinności, postanowiłam  stworzyć swój własny, taki mały włoski zakątek. Lawenda, oleandry i oliwka. Najlepsze warunki mają na południowej stronie domu, osłonięte od wiatru. Oczywiście jesienią oleandry i oliwka wędrują do garażu, zaś lawenda  bez problemu zimuje w ziemi. Tylko przy dużych mrozach i jednoczesnym braku śniegu, okrywam ją świerkowymi gałązkami. A na oliwce w tym roku pojawiło się kilka owoców. Nawet ostatnie upały, przypominające południowy klimat, fajnie wpisują się ten włoski kącik.













poniedziałek, 17 sierpnia 2020

Spacer

Jestem człowiekiem wsi. Nie lubię dużych miast, panującego tam hałasu, ruchu, zapachu i tłumów anonimowych ludzi wokół siebie. Czasami jednak są wyjątki, gdzie te wszystkie niedogodności schodzą na dalszy plan w imię wyższego celu, którym może być wizyta w teatrze czy moje ukochane targi książki. Ale czasami też są sytuacje bardziej prozaiczne, kiedy trzeba wsiąść w samochód i pojechać do wielkiego miasta. I tak było dzisiaj, ale za to po powrocie, w ramach zadośćuczynienia samej sobie wzięłam psy i poszłam w las. Nasza wioska jest otoczona lasami z każdej strony i w którą stronę bym nie poszła to zawsze dojdę do lasu. Czasami idę prosto i wracam tą samą drogą, a czasami, tak jak dziś wchodzę w las z jednej strony, a wychodzę z innej. Dzisiejszy spacer był z urozmaiceniem zaczynając od komarów, przez  zahaczającą burzę, bliskim spotkaniem rodziny żurawi na łące pod lasem, czapli nad stawem po tęczę na niebie.

Idziemy ...
Świerkowy las.
Wrotycz
I ścieżka wśród wrotyczu.
Trochę pada deszcz, a Bilbo należy do tych osobników, dla których deszcz nie jest tym, co lubią najbardziej.
Tutaj na niebie powinna była tęcza, ale tak delikatna, że aparat z telefonu nie potrafił jej uchwycić.
Czapla przy stawie. Zdjęcie typu "wytęż wzrok" ;)


 A to już po powrocie do domu, na zakończenie dnia.








niedziela, 16 sierpnia 2020

Delikatność i siła.

Wyrosła, wśród kamieni. Lwia paszcza. Zeszłoroczne nasionko znalazło tyle siły, że przebiło się przez kamyki, nie domagając się wody ani żadnej pielęgnacji ze strony ludzi. Pewnego dnia zakwitła i zadziwiła nas swoją wolą życia. Natura potrafi nas cały czas zaskakiwać. Siejemy, sadzimy, podlewamy, chuchamy i dmuchamy na nasze roślinki i ile razy nic z tego nie wychodzi. A tutaj, bez jakiejkolwiek ludzkiej ingerencji, ten delikatny kwiatek okazał się tak silny. I  takie małe porównanie do ludzi, które cały czas mi się nasuwa -  mieć tyle siły, woli i samozaparcia, żeby się rozwijać i kwitnąć, pomimo tak niesprzyjających warunków. Ilu z nas tak potrafi?




sobota, 15 sierpnia 2020

Spokojna świąteczna sobota.

Taki mój bukiet z kwiatów i ziół zebranych spontanicznie, a właściwie z wewnętrznej potrzeby zaznaczenia dzisiejszego święta. I Ronja, która od momentu naszego powrotu do domu, po czterech dniach naszej nieobecności, postanowiła towarzyszyć mi wszędzie, gdzie jestem. Mój psi stróż.




piątek, 14 sierpnia 2020

Świadectwo dojrzałości.

I w ten oto sposób, po otrzymaniu tego poniżej dokumentu, nasze najmłodsze dziecko oznajmiło nam i światu, że czas na opuszczenie rodzinnych pieleszy. Oczywiście byliśmy cały czas przygotowani, że ten moment nieuchronnie nastąpi i wcale tu nie chodzi o syndrom opuszczonego gniazda. Mając najmłodsze dziecko o wiele młodsze od starszego rodzeństwa, ono zawsze przecież jest małe. Starsi poszli w świat, a małe zawsze było małe. Do teraz. Bo teraz cieszy się wynikami matury,  perspektywą studiów i samodzielnego mieszkania, możliwościami jakie daje wielki świat. A że zatęskni niejednokrotnie za urokiem i ciszą wioski, którą już zdążyła pokochać, za Ronją budzącą ją rano, gdy my nie mamy jeszcze ochoty wstać, za spacerami z psami po leśnych ścieżkach i ćwiczeniami jogi na trawie? Ona już to wie, ale młodzieńczy entuzjazm poznawania i zdobywania jest tak silny, że trzeba się temu po prostu poddać. Odwieczne prawo natury. A my? My będziemy cieszyć się wszystkimi jej radościami i sukcesami, wspierać w smutkach i potknięciach i ... przyzwyczajać się, że wszystkie dzieci mamy już dorosłe.





czwartek, 13 sierpnia 2020

Jarmuż

Uprawiany od kilku tysięcy lat, ale jeśli chodzi o mnie, to jest to mój ogródkowy debiut. A skłoniły mnie do jego uprawy walory odżywcze, które wypisz wymaluj dokładnie wpisują się w zapotrzebowania mojego organizmu. Przynajmniej takie jest moje przekonanie 😉. Czyli :
  • Dostarczy mojemu organizmowi energii, a zawarte w nim kwasy tłuszczowe omega-3
    zapewnią mi siłę i zwiększą odporność. Niektórzy twierdzą, że po tym, jak wprowadzili jarmuż do swojej codziennej diety, częstotliwość ich przeziębiania się spadła nawet dziesięciokrotnie. Ponieważ ja przeziębiam się mniej więcej raz do roku, to spodziewam się, że następne przeziębienie wystąpi u mnie za jakieś 10 lat 😄
  • Dzięki witaminie K, wysokiej zawartości kwasów tłuszczowych omega-3 oraz przeciwzapalnemu działaniu wyjątkowo licznych flawonoidów jarmuż wpłynie korzystnie na moje stawy i przyspieszy ich regenerację pomiędzy okresami wzmożonego wysiłku fizycznego. Czyli zimą, bo od wczesnej wiosny do późnej jesieni trudno u mnie o to "pomiędzy".
  • Duża zawartość błonnika w jarmużu sprawi, że po jego spożyciu ten istotny składnik odżywczy wypełni mi żołądek, powodując uczucie sytości po posiłku, a tym samym nie będę odczuwała potrzeby sięgania po przekąski.
  • Wysoka zawartość beta-karotenu wpłynie korzystnie na poprawę wzroku. I pierwszą czynnością po porannym przebudzeniu, nie będzie szukanie okularów, żeby odczytać godzinę.
  • Wartości odżywcze jarmużu  wpłyną na wzmocnienie mojego układu odpornościowego. Co w dobie Covidu jest bardzo wskazane.
  • A także jedzenie jarmużu pomoże mojemu organizmowi szybko pozbyć się toksyn obecnych w zalegających resztkach pokarmowych.
Mój ogródkowy jarmuż, który wygrał walkę ze ślimakami.
 No i właśnie, ale co dalej?  Co z nim zrobić, jak go zjeść? Jestem na etapie przeglądania blogów kulinarnych, szukając ciekawego pomysłu na to warzywo. Będę eksperymentować, zobaczymy co wyjdzie. Ale jeśli ktoś przez przypadek czyta te moje rozważania i też oczywiście przez przypadek posiada sprawdzony przepis na przyrządzenie jarmużu, to oczywiście bardzo chętnie skorzystam😊.





środa, 12 sierpnia 2020

Kamianki

Dzisiaj wpis sentymentalny - wieś moich dziadków. Malutka wieś na Podlasiu. Tutaj urodziła się i wychowała moja mama i tutaj przyjeżdżaliśmy corocznie w czasie wakacji, najpierw z rodzicami a potem sami. Miejsce z którym wiąże się mnóstwo wspaniałych wspomnień i przeżyć.  W tym roku, spotkaliśmy się tam w dużym rodzinnym gronie, chociaż  nikt z nas tego nie planował.  Jak widać,  życie pisze swoje scenariusze ...