... czas zakończyć odliczanie, bo i tak jeszcze sporo czasu przede mną tutaj w Kudowie. Dzisiaj przed południem pogoda trzymała nas w niepewności czy uda się wyjść na dłuższy spacer, bo padało i to dość solidnie. Ale tylko do godz. 13, a potem idealne warunki do wędrowania. Tym razem postanowiliśmy wybrać się zielonym szlakiem do Pstrążnej, zobaczyć skansen i wrócić żółtym szlakiem, który w pewnym momencie łączy się z tym, którym weszliśmy. Prawie wszystko się udało z wyjątkiem malutkiej wpadki ze zgubieniem szlaku, który był naprawdę świetnie oznaczony. Wstyd się przyznać, ale cóż, najważniejsze, że szybko odnaleźliśmy właściwą drogę.
Czas na widoczki czyli dokumentacja fotograficzna, a na początek mapka z naszą trasą
Zdjęcia wgrały mi się dokładnie w odwrotnej kolejności, czyli początek jest na końcu, tylko mapka jest tam gdzie trzeba, ale chyba nie mam już siły tego poprawiać.
I dobry klik dla Laury.
Piekna wyprawa, ja z moimi chorymi nogami to nie dałabym razy.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo prawda Ula, że mocno pod górę było i zdrowe nogi to podstawa. A widoki przecudne :))
UsuńPiekne miejsca!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze jestes zadowolona z pobytu w sanatorium. Nie mowie o wyprawach, bo wierze, ze w tej materii ok, ale zabiegi, jedzenie, towarzystwo(?)
To moje pierwsze sanatoryne doświadczenie i jadąc nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać. Ale juz wiem, że różni się sporo to moje pocovidowe od tradycyjnego. Bardzo dużo ćwiczeń i zabiegów, lekarz monitoruje cały czas co się dzieje, dodatkowo badania u kardiologa, tak więc pod tym względem jest bardzo dobra opieka. A jedzenie w sumie też ok, ale podkreślam, że ja nie jestem wymagająca. Towarzystwa lepszego chyba nie mogłam sobie wymarzyć a tego bałam się najbardziej ;)
UsuńTo tylko sie cieszyc, oby tak dalej!
Usuń