Translate

sobota, 20 grudnia 2025

Mój Adwent - dzień 21

 "Nie ufaj swoim bogactwom i nie mów "Sam sobie wystarczę"." Syr 5.1

Prognozy pogody się sprawdziły, czyli miało padać i padało. Może niezbyt mocno, ale mokro było. Tylko szkoda, że to deszcz a nie śnieg. Śnieg przed świętami tworzy taką specjalną atmosferę, wszystko wydaje się takie inne, niecodzienne, świąteczne. Podobno zima na nadejść w same święta.  


Dzisiejszy dzień jest jednym z takich, kiedy uświadamiam sobie, że właściwie nie bardzo mam o czym  pisać na blogu. Nie wydarzyło się ani nic szczególnego ani spektakularnego. Po wczorajszej aktywności i dumie z efektów miałam ambitne plany na dzisiaj, co ja tu nie narobię a wyszło dokładnie odwrotnie. Z całych planów został zrealizowany solidnie jeden punkt a mianowicie duże, typowo świąteczne zakupy. I to się udało zrealizować.  Ludzi w sklepach ilości ogromne, więc cieszę się, że udało nam się dzisiaj kupić prawie wszystko ze świątecznej listy. Do wykreślenia z takich większych rzeczy został jeszcze tylko karp. Nie wiem czy ta przedświąteczna gorączka w sklepach czy dzisiejsza pogoda spowodowała, że nie miałam już potem chęci na inne rzeczy. Odpuściłam sobie nawet bieżnię wykorzystując jednocześnie zgodnie z założeniem, że 4 dni na bieżni w tygodniu już mam wyrobione. I na koniec wyszło, że sobota poza zakupami była książkowo-odpoczynkowa. Nawet pozwoliłam sobie na małą popołudniową drzemkę, co już dawno mi się nie zdarzało. Wszystko zgodnie z porzekadłem "robota nie zając, nie ucieknie".

W październiku, jeden z moich blogowych wpisów miał tytuł "Gdy nic nie można zrobić", a dzisiaj dostałam kolejną wiadomość zza oceanu, która potwierdza, że moc wraca, idzie ku dobremu. Powolutku, ale najważniejsze, że do przodu 💪❤️. 

Trzymajcie się cieplutko i miejcie się najlepiej na świecie. Pa 🥰

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz