Miałam wtedy chyba 6 lat. W kościele zgromadziły się dzieci bo miał przyjść Święty Mikołaj. Długo wszyscy na niego czekali, chyba się nawet sporo spóźnił, bo dorośli się trochę niecierpliwili, komentowali i spoglądali na zegarki. Nareszcie się pojawił... W stroju biskupa w mitrze i z pastorałem i zaczął rozdawać prezenty. Dzieci było bardzo dużo a paczki bardzo różne od takich całkiem skromnych w foliowych torbach do tych dużych, pięknie zapakowanych, które budziły największe zainteresowanie wielu dzieci, bo przecież żadne z nich nie wiedziało, który prezent mu przypadnie. Mikołaj rozdawał i rozdawał, paczek coraz mniej a ja cierpliwie czekałam na chwilę, kiedy mnie wywoła. Ale byli tacy dorośli, którzy nie umieli tak grzecznie czekać i w pewnej chwili zaczęli machać do osoby pomagającej Świętemu Mikołajowi i nad głowami innych poprosili, żeby teraz podał im "tamten wózek dla lalek" bo oni nie mają czasu dłużej czekać. I ten piękny wózek trafił do dziewczynki, którą stała obok. I tu najpierw moje zdziwienie, bo jak to tak można sobie wybrać prezent dla dziecka i to jeszcze poza kolejnością, apotem oświecenie, że to rodzice przynieśli te prezenty, a nie Mikołaj. Rozczarowanie jakie poczułam pamiętam do dzisiaj, chociaż było to 50 lat temu. Mój prezent był bardzo skromny, taki na jaki było stać moich rodziców i oczywiście wózka zazdrościłam, ale jednocześnie zrozumiałam, że jakość prezentów nie zależy od stopnia grzeczności tylko zasobności portfela rodziców. Zrobiło mi się wtedy tak po dziecięcemu przykro i to nie z powodu zdemaskowania Mikołaja, ale dlatego, że wiedziałam, że ja takiego wózka nigdy nie dostanę. W kolejnych latach też czekałam na prezenty i te pod poduszką i te pod choinką, skromne ale zawsze były. I jeżeli to były nawet zwykłe skarpetki, to ta chwila wkładania ręki pod poduszkę zawsze była emocjonująca i dodatkowo towarzyszył cień takiej obawy, czy w tym roku Św. Mikołaj o mnie pamiętał. Pamiętał, bo miał specjalnych wysłanników, którzy o to zadbali, abym zawsze czuła się dla nich ważna i kochana. A o tamtym wydarzeniu i mojej wiedzy, że to nie święty Mikołaj obdarowuje prezentami, rodzice nigdy się nie dowiedzieli. I kiedy dzieci mnie pytają, czy Św. Mikołaj naprawdę istnieje, to zawsze odpowiadam, że tak, że naprawdę istnieje, a o tym że w postaci tych, którzy nas kochają dowiadują się się z czasem, w naturalnym procesie, kiedy to sami zaczynają przygotowywać prezenty dla innych. No chyba, że zdemaskują go wcześniej ;)
U nas w domu, odkąd dorosłe dzieci porozjeżdżały się po świecie, Święty Mikołaj prezenty przynosi pod choinkę. Jeszcze szuka i kompletuje ;)
O, co za wspomnienie , bidulka, rozumiem Cię.U nas św Mikołaj przynosił trochę słodyczy, jabłka i orzechy a Dzieciątko to po choinka dawało prezenty, ubrania i malutka laleczka.Wozek dla lalki dostałam od chrzestnej na Komunię świętą.
OdpowiedzUsuńU nas było podobnie, pod poduszkę słodycze a pod choinkę trochę bogatsze czyli oprócz słodyczy najczęściej coś do ubrania :)
UsuńMój mały synek ( ponad 30 lat temu)powiedział do św. Mikołaja: " i tak wiem, że św Mikołaj to ksiądz Krzysztof". A skąd wiesz, zapytał Święty? Po butach poznałem, odpowiedział syn:-)))
OdpowiedzUsuńTylko dzieci widzą takie szczegóły 😊
UsuńNigdy nie zapomnę gdy jako 10-letnia dziewczynka znalazłam już po Świętach w kieszeni płaszcza swojej Mamy list który pisałam do Św.Mikołajal. Wtedy zaczęlam rozumieć że nie ma tego Mikołaja i to było dla mnie niesamowite rozczarowanie.
OdpowiedzUsuńKiedyś to rozczarowanie musi nastąpić, tylko ważne co potem z tą wiedzą zrobimy 😊
Usuńja chyba nigdy nie przestałam wierzyć, co roku piszę listy i marzę o tym co chciałabym dostać, a nie są to byle jakie marzenie, nie:)
OdpowiedzUsuńJa też, nawet po zdemaskowaniu zawsze na niego czekam 😄
UsuńPamietam taka noc (pewnie miałam 5, może 6 lat), kiedy w nocy obudziło mnie jakies stukanie, ktos sie kręcił po pokoju, a potem rano okazało sie, że to był Mikołaj i przyniósł mi domek dla lalek. Nie wiem, skąd wiem, że zmontował go tata z wujkiem, ale wiedziałam to zawsze, chyba jakies licho mi podpowiedziało:)
OdpowiedzUsuńBo dzieci mają taki specjalny zmysł, że wiedzą to, czego według dorosłych nie powinny wiedzieć ;)
Usuń