Kolejny maj, kolejne targi. Pogoda niestety mało atrakcyjna, chociaż z dnia na dzień było lepiej. Tęsknię za tymi targami organizowanymi na Stadionie Narodowym. Nic nie padało na głowę, było gdzie usiąść i odpocząć. W centrum scena główna i można było z każdego miejsca śledzić co się tam akurat dzieje. Na płycie stadionu dużo ciekawych książkowych atrakcji , miejsce do relaksu. Dużo łatwiej można było znaleźć stoiska konkretnych wydawnictw. A że ciasno? Teraz też było ciasno, ale to tylko znaczy o dużym zainteresowaniu targami i tak ma być. Oczywiście to jest moja subiektywna ocena, każdy ma prawo do swojej. Podsumowując: plusy wiadomo - książki, książki książki, fajne spotkania i prelekcje, sporo autorów, ciekawych ludzi. Minusy - bardzo złe oznakowanie namiotów, pomimo mapki trudno było znaleźć ten konkretny. Brak miejsca aby na chwilę usiąść, odpocząć, poczekać na zaplanowane spotkanie.
Tym razem mieszkaliśmy w samym centrum, parę minut na piechotkę od Placu Defilad. I taki oto widok po wyjściu z budynku. Na zdjęciu moi tegoroczni współtowarzysze :)
Targi w mojej mini relacji fotograficznej.
Spotkania, autografy.
Moje książkowe zdobycze. Z zasady na targach nie kupuję nowości, bo te zawsze mogę dostać przez cały czas w księgarniach. Moje główne zainteresowania to stoiska antykwaryczne. Ale tym razem zrobiłam wyjątek dla 2 częściowego albumu Szancera. Warto było nawet dla samej bardzo promocyjnej targowej ceny.
![]() |
Album Szancera w dwóch tomach zawierający jego biografię, wspomnienia, dorobek, ilustracje i mnóstwo innych rzeczy z jego życia. |
I pozycja z której jestem bardzo dumna, zawierająca wklejane ilustracje chronione pergaminem.
Trafiły się też opowiadania W. Irvinga i to po bardzo atrakcyjnej cenie.
Poradnik dla ogrodnika.
Stare bajeczki a wśród nich jedna perełka.
Oto ona :)
A poza targami, które odwiedzaliśmy każdego dnia:
Piątek - moja pierwsza wizyta w escape roomie czyli wyprawa do Narnii. Bardzo fajne, nowe ciekawe doświadczenie. Niestety podczas rozwiązywania zagadek kompletnie nie czułam presji czasu a podobno powinnam ;). Za to Ola pilnowała bardzo mocno i udało się wyjść z pokoju w zaplanowanych 70 minutach.
Sobota - Kościół św. Anny i wspomnienie ks. Piotra Pawlukiewicza oraz wieczorny spacer.
Niedziela miała być przeznaczona na Koncert Chopinowski w Królewskich Łazienkach, ale ze względu na pogodę zdecydowaliśmy się na wizytę w muzeum Powstania Warszawskiego.
Sala "Małego Powstańca" i towarzysząca mi od dawna refleksja dlaczego pozwolono dzieciom brać udział w walce zamiast je chronić.
Przed samym wyjazdem jeszcze rundka między namiotami targowymi, bo a nóż co się jeszcze fajnego wypatrzy. I oczywiście się trafiło 😆.
I książkowe święto zakończone.
Trzymajcie się cieplutko i niech pogoda wraca, bo coś tegoroczny maj nie przypomina swoją aurą tego pięknego miesiąca.