Za moim oknem świat ogromny
Przechodniów tłumem roztańczony
Spieszy się nie wiadomo dokąd
Jakby zupełnie był szalony
Nikt nie dostrzega, że obłoki
Ponad głowami takie piękne
Nie widzi też jak barwny motyl
Nad kwiatem róży tańczy z wdziękiem
Nikogo nie obchodzi tęcza
I księżyc co nad głową świeci
Nikt nie dostrzega starych ludzi
I ślepej wiary w oczach dzieci
Czym świat się karmi w swoim biegu?
Dokąd podąża w ślepym pędzie?
Zdumiony patrzę z mego okna
I myślę sobie: Co to będzie?
Kto jutro zginie gdzieś na wojnie?
Kto umrze z głodu na ulicy?
'Kogo okradną, kogo zdradzą?
O co się wzburzą robotnicy?
A kiedy patrzę na to wszystko
Myśl w głowie jedna się przeplata:
Czy ludzie nie chcą, czy nie mogą
Trochę naprawić tego świata?
Przechodniów tłumem roztańczony
Spieszy się nie wiadomo dokąd
Jakby zupełnie był szalony
Nikt nie dostrzega, że obłoki
Ponad głowami takie piękne
Nie widzi też jak barwny motyl
Nad kwiatem róży tańczy z wdziękiem
Nikogo nie obchodzi tęcza
I księżyc co nad głową świeci
Nikt nie dostrzega starych ludzi
I ślepej wiary w oczach dzieci
Czym świat się karmi w swoim biegu?
Dokąd podąża w ślepym pędzie?
Zdumiony patrzę z mego okna
I myślę sobie: Co to będzie?
Kto jutro zginie gdzieś na wojnie?
Kto umrze z głodu na ulicy?
'Kogo okradną, kogo zdradzą?
O co się wzburzą robotnicy?
A kiedy patrzę na to wszystko
Myśl w głowie jedna się przeplata:
Czy ludzie nie chcą, czy nie mogą
Trochę naprawić tego świata?
© 2006-2012 Henryk Rynkowski - www.wiersze.info
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz