poniedziałek, 16 lutego 2015

Kable, kable, kable.... i narty.

I mamy prawie okablowaną Oliwkę. Prawie, bo zostały jeszcze do zrobienia gniazdka w kotłowni, zewnętrzne gniazdko od strony tarasu i kable oświetleniowe na poddaszu.

 



A po całych dniach na budowie, chwila dla sportu. Co prawda u nas śniegu nie ma, ale wystarczy pojechać dwadzieścia parę kilometrów i stoki na Łysej Górze czekają. Podobno nigdy nie jest za późno, żeby nauczyć się czegoś nowego, więc zgodnie z tą zasadą nałożyłam narty na nogi. Ze względów oczywistych, szczegóły przemilczę ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz