środa, 29 września 2021

Koń jaki jest, każdy widzi,

 ... a kto nie widzi, niech żałuje. 


Cudowne są takie widoki, coraz rzadsze i przez to coraz bardziej doceniane. I to jest właśnie to piękno wsi, dlatego nie wyobrażam sobie ponownego zamieszkania w mieście. Wystarczy, że muszę tam i tak codziennie pojechać do pracy czy zrobić zakupy.  Ale kolejny weekend już blisko i będzie czas na nowy wpis. Pozdrawiam serdecznie i jeszcze wrześniowo, bo kolejny wpis jakby nie było to już będzie w październiku  😉😊


niedziela, 19 września 2021

Niedziela na sportowo.

Rodzinnie na strzelnicy.  Dawno temu na lekcjach PO w liceum strzelałam z karabinka sportowego kbks. Dzisiaj na tej samej strzelnicy miałam okazję również postrzelać tylko z trochę innej broni. Wrażenie, hmm... coś w tym jest, można dać się wciągnąć. Najpierw instruktaż, potem odbezpieczenie-celowanie-strzał i ... jest otwór w tarczy. Do mistrzostwa jeszcze daleko, ale skupienie jest całkiem całkiem i jak na pierwszy raz to jest chyba nieźle. 


A później też sportowo, ale już przed telewizorem mocno trzymam kciuki za naszych siatkarzy. Złota nie ma, ale jest brąz po pięknej wygranej 3:0 z Serbią. Chciałabym być tam na trybunach i poczuć tę atmosferę meczu na miejscu, może kiedyś się uda, kto wie 😉😊.




niedziela, 12 września 2021

Taka sobie niedziela ...

 Nie lubię w weekendy w sezonie grzybowym chodzić do lasu . Dużo ludzi, dużo hałasu stworzonego przez ich wzajemne nawoływanie się i spłoszone zwierzęta umykające przez łąkę z jednej części lasu do drugiej. Ale dzisiaj zrobiłam wyjątek, bo po kolejnym tygodniu spędzonym na wysokich obrotach w pracy i przechorowaniu skutków ubocznych drugiej dawki szczepienia, potrzebowałam długiego spaceru. Więc psy na smycz i poszliśmy. Oczywiście przy okazji natrafienia na swojej drodze na grzybka trudno było przejść obok udając, że go nie zauważamy i w ten sposób kilka z nich wróciło z mami do domu 😉 .  Są kozaki, prawdziwki, maślaki a ja najbardziej lubię podgrzybki, ale niestety jeszcze tutaj nie ma. Poza tym poszliśmy w tę część lasu, gdzie spodziewaliśmy się spotkać jak najmniej grzybiarzy, czyli tam, gdzie nie koniecznie coś znajdziemy, bo nie to było celem spaceru.

 I po wyjściu z lasu widać już nasz dom.

Po powrocie niedzielny obiad i korzystamy z "nicnierobienia". Od czasu do czasu po prostu trzeba sobie odpuścić trochę, bo zbyt często przewija się przez głowę myśl „mało casu, kruca bomba” jak to mówił reżyser w filmie"Vabank". No cóż, obowiązków i innych spraw, które chciałoby się zrobić jest tyle, że czasu zawsze będzie mało, więc niech chociaż jeden dzień w tygodniu będzie takim, w którym tego czasu nie gonimy.  A słońce właśnie zachodzi ....